Jak widzicie, prolog nowego opowiadania pokazał się szybciej niż tego oczekiwaliście. Tak samo zresztą jak wygląd bloga. Mam nadzieję że się podoba. Nie przedłużając zapraszam na:
Kurai Monogatari
Prolog
Mimo złowrogiej, ciemnej nocy jaka panowała do okoła, w
najwyższym budynku znajdującym się w centrum wioski tliło się właśnie nikłe
światełko. Pochodziło ono tylko z jednego pomieszczenia, mianowicie biura
Hokage. W sporym gabinecie, za zawalonym stosami papierów drewnianym biurkiem
siedział właśnie blondyn. Był młodą osobą, zdecydowanie za młodą aby piastować
dane stanowisko. Jednakże on był wyjątkowy, geniusz Konoha-gakure, żółty błysk
czy też najszybszy człowiek na świcie, wszystkie te przydomki nie były tylko na
pokaz. Na sam dźwięk jego imienia wrodzy shinobi kapitulowali. Teraz jednak
jego błękitne niczym niebo oczy ze znużeniem czytały jakiś raport. Pomimo
zmęczenia pracował do późna. Wiedział że w domu żona już smacznie śpi, a
kolacja dla niego ostygła lecz nie mógł tego wszystkiego zostawić. Martwił się
również sytuacją w wiosce. Wojna skończyła się już jakiś czas temu lecz straty
które ponieśli bolały do dziś. Jego serce rozdzierał ból gdy tylko wspominał
imiona dwójki swoich uczni. Rin. Obito. Oboje zginęli za wioskę. Ostatnio
natomiast pojawiły się kolejne problemy. Po za klanem Hyuga który oskarżał
wioskę o stratę w członkach, klanem Uchiha coraz mniej ufnym wobec przywódcy,
oraz starszyźnie która podejmowała idiotyczne, choć ich zdaniem najlepsze
decyzje wobec wioski męczyło go także kolejne pokolenie. Co najmniej połowa
młodych genninów lub też już chuuninów nie posiadała przynajmniej jednego
rodzica. Jakby tego wszystkiego jeszcze było mało zbliżał się termin porodu ! Tak,
jego ukochana, druga połówka, kobieta jego życia nosiła właśnie ich dziecko.
Myślicie że to radosna nowina prawda ? Niestety, Kushina bo tak brzmi jej imię była
innego zdania. Tak, kochała swoje jeszcze nie narodzone dziecko, lecz bała się
tych wszystkich komplikacji. Była pojemnikiem na demona, jinchuuriki. W czasie
porodu biju stawały się znacznie bardziej agresywne, a pieczęcie trzymające je
pod kluczem słabły dając ogoniastym możliwość uwolnienia się. Kyuubi no
Kitsune, tak nazywali go ludzie, zapieczętowany był właśnie w niej.
Najsilniejszy z najsilniejszych. Wielki lis o dziewięciu ogonach znany z swojej
brutalności oraz żądzy krwi. Wszystko to było niczym zły sen z którego chciał
się obudzić. Powinien siedzieć teraz przy żonie i czuwać. Wiedział że jego
dom, w czasie gdy on sam pracował obserwowany był przez oddział ANBU. Sam
zlecił im zadanie sekretnego chronienia ukochanej. Mimo wszystko uczucie
niepewności towarzyszyło mu codziennie męcząc jego psychikę.
- Nie myślałeś aby się przespać ? – zapytał nagle głos
- Przykro mi sensei lecz mam tutaj dużo roboty –
odpowiedział spokojnie bez sprawdzania kto to
- Ciebie nie da się zaskoczyć ? – zaśmiał się białowłosy
wchodząc przez okno – Jednak ja myślę że to tylko twoja wymówka
- W końcu jestem sensorem, potrafię wyczuwać innych –
blondyn podpisał i odłożył czytany przed chwilą dokument dotyczący przebudowy
jakiegoś domu odwracając się jednocześnie w stronę okna – Co masz na myśli ?
- To że się boisz – odpowiedział mu prosto w twarz –
Wszystkie problemy które ostatnio się pojawiają przerastają cię, dodatkowo
zbliża się termin dla Kushiny prawda ?
- Sensei, po prostu mam złe przeczucie – odpowiedział
szczerze – Nie daje mi ono spać, czuję że wydarzy się coś strasznego
- Przesadzasz – stwierdził – Osobiście będziesz pilnował aby
lis się nie wydostał, po za tym wierzę że dasz sobie radę z uspokojeniem
wszystkich tych zamieszek które dzieją się w wiosce
- Sam nie wiem sensei … - zamyślił się zagłębiając wygodnie w
swój fotel
-Ale nie o tym chciałem rozmawiać, tak właściwie to
przyszedłem się pożegnać– dodał spokojnie obserwując reakcję ucznia
- Słucham ? – zapytał wyrwany z zamyśleń
- Odchodzę aby znaleść inspirację do mojej nowej serii
książek, Icha Icha Paradise – odpowiedział lekko zawiedziony nikłym
zainteresowaniem młodego kage
- Rozumiem, nie będę cię trzymał na siłę – westchnął
zmęczony – Mimo wszystko dziękuję – uśmiechnął się nikle wstając z fotela –
Chyba jednak pójdę się przespać – potężnie ziewnął, dzięki rozmowie z swoim
mentorem wszystkie troski wydały się nagle bardzo malutkie
- Dobrze, to widzimy się za parę miesięcy, trzymaj się
ciepło ! – odpowiedział białowłosy wyskakując przez otwarte okno, mimo lata w
nocy robiło się niezbyt przyjemnie, a chłodny wiatr dodatkowo potęgował uczucie
zimna
- Do zobaczenia sensei, spokojnej podróży … - szepnął już do
siebie zakładając biały płaszcz z napisem „IV HOKAGE” na plecach i spokojnym
krokiem ruszył ku kochanej żonie i uwielbionemu nie widzianemu od tak dawna
łóżku
~*~*~*~
Dokładnie tego samego wieczoru, w odległej, wręcz
odstępującej od wioski dzielnicy miało właśnie miejsce coś niezwykłego. Pewni
mężczyźni, o czarnych niczym nocne niebo włosach biegli właśnie ku pewnemu
domu. Nie przeszkadzał im fakt wtargnięcia do mrocznego mieszkania które
łudziło każdego iż lokatorzy smacznie śpią. Szybko przeszli do odpowiedniego
pokoju gdzie otworzyli tajemne przejście wchodząc do sporych rozmiarów sali
znajdującej się pod domem. Mimo tłoku jaki tam był spokojnie znaleźli dla
siebie miejsca przysłuchując się rozmowie. Choć ciężko to było nazwać nawet
rozmową. Większość osób po prostu wyzywała i klęła głośno w stronę ich
przywódcy.
- Co to ma znaczyć Fugaku-san ?! – krzyczeli jedni
- Jak możesz zgadzać się na to wszystko ?! – oskarżali
drudzy
- Masz może jakiś plan ? – pytali kolejni
- Wioska już zdecydowanie zeszła na psy ! – wołali następni
- Ten Yondaime to jakiś idiota ! – nawoływali inni
- CISZA ! – jeden donośny, dumny rozkaz wystarczył aby
uspokoić każdego – Skoro jesteśmy już wszyscy możemy rozpocząć zebranie -
poinformował
- Chwileczkę, a gdzie twój syn ?! – wyrwał się jakiś starszy
mężczyzna
- Itachi został pilnując brata – odpowiedziała spokojnie
kobieta stając obok swojego męża
- Skoro to już wyjaśnione przejdźmy do głównego tematu … - w
ten sposób narady klanu Uchiha rozpoczęły się na dobre. Rozpoczynając od
wykarmienia sierot oraz starszych osób, sprawy „Policji Konohy” oraz pensji
które zdecydowanie były za niskie kończąc na przemyśleniach o buncie …
- Mówię wam ! Yondaime już zbyt długo sobie z nami pogrywa !
– krzyczał jakiś facet – Rozpocznijmy bunt ! Niech mieszkańcy zadrżą na samą
myśl o naszej potędze ! Niech ten pieprzony Hokage zrozumie jak wielki błąd
popełnił zsuwając nas na dalszy plan !
- Dobrze gada ! – zawołał ktoś z tyłu
- Powinniśmy rozpocząć bunt ! – krzyczał inny
Szepty między wszystkimi członkami rozeszły się bardzo
szybko. Każdy członek klanu był niezadowolony z swojej pozycji. Nie tylko byli
źle traktowani przez władze wioski ale nawet ludzie nie okazywali im należytego
szacunku !
- Nie ma nawet takiej opcji ! – ponownie rozbrzmiał ciężki,
dumny głos – Mówiłem to wiele razy lecz powtórzę ! To nie jest wina Hokage !
- Bredzisz Fugaku-san ! Mówisz tak ponieważ przyjaźnisz się
z Yondaime ! – wyrwał się jakiś młodziak
- Nie zaprzeczam, mam dobre kontakty z Minato – odpowiedział
zmęczony przywódca – I dlatego właśnie wiem że to nie jego wina. Ma związane
ręce gdy chodzi o nas. Niejednokrotnie omawiałem z nim wszystko lecz zawsze to
starszyzna wpychała swoje trzy grosze
- Więc zdejmijmy tych zgredów ! – kontynuował młodzieniec
- I co to da ? Nie tylko podejrzenia i kolejną nienawiść w
naszą stronę lecz także pojawienie się kolejnych być może jeszcze gorszych osób
niż aktualna władza – westchnął – Dlatego też nie myślcie nawet o takich
idiotyzmach jak bunt zrozumiano ?! – warknął ostrzegająco
- Tak jest Fugaku-sama … - odpowiedzieli wszyscy
- Postaram się porozmawiać jeszcze z Hokage więc proszę was
wszystkich o jedno: cierpliwość – tym akcentem zakończył spotkanie …
~*~*~*~
W tym samym czasie na zewnątrz domu w kompletnych
ciemnościach siedział spokojnie pewien chłopak. Jego uroda typowo wskazywała na
Uchihe. W rękach trzymał małe niemowlę które tuliło się do niego mając drobne
łezki w oczach. Czarnowłosy uśmiechnął się do swojego braciszka szepcząc czule
– Nie pozwolę aby ktoś cię skrzywdził, twój brat będzie cię bronił Sasuke –
ułożył go delikatnie w łóżeczku, przykrył i uśmiechnął się choć w jego oczach
lśnił sharingan, symbol mocy klanu …
~*~*~*~
Następnego dnia, Minato jak co dzień zajmował się swoją
pracą. Był strasznie nie wyspany i nawet porządny kubek kawy nie pomagał
wprawiając jego asystenta w stany depresyjne. Mimo iż młodzieniec wrócił do
domu, nie pospał sobie jak planował. Jego ukochana żona poprosiła go o coś do
jedzenia, najchętniej kiszone ogórki i bitą śmietanę. Łapiąc się za głowę udał
się do sklepu zakupując potrzebne składniki lecz Kushinie odwidział się pomysł
jedzenia tego. Zamiast ogórków zamarzyła jej się cebula oraz ciasto ! Takich
pomysłów tej nocy miała jeszcze kilka aż nastał ranek gdy spokojnie najedzona
położyła się spać. Blondyn jednak musiał wracać do pracy wiedząc jak wiele
dokumentów czeka na biurku do wypełnienia.
- Minato co to ma znaczyć ?! – z krzykiem do gabinetu weszła
jakaś starsza kobieta na widok której młodemu Hokage zachciało się rzygać – Jak
śmiesz dawać wolne najlepszemu oddziałowi ANBU w wiosce ?! – wydzierała się
jakby była jakimś potworem
- Czy to jakiś problem ? – zapytał nie rozumiejąc jej
oburzenia
- Oczywiście że problem ! Wioska potrzebuje obrońców,
osobistej broni gotowej zginąć a ty wysyłasz naszą broń na urlop ! – wyzywała
zdenerwowana
- Zważaj na słowa ! – krzyknął poddenerwowany wstając z
fotela – Shinobi to nie jakiś przedmiot który gdy się zepsuje można zastąpić !
- Jesteś zdecydowanie głupi i niedojrzały ! – odpowiedziała
– Przez twoje decyzje wioska upadnie !
- Prędzej przez wasze chore pomysły ! – stwierdził siadając
spowrotem – Mam dużo pracy, wyjdź !
- Będziesz tego żałować … - tymi słowami wyszła z gabinetu
kage
Nie była to pierwsza tego typu sytuacja. Dzień w dzień
staruchy z starszyzny wlatywały do jego gabinetu bez pukania, wyzywali na niego
i jego decyzje i wychodzili. Czasami nawet blokowali wychodzenie niektórych
dekretów które wydawał ! Najgorszy był jednak Danzo. Traktował każdego niczym
insekta którego należało wytępić. Twierdził iż robi to dla wioski. Życie ludzi
go nie obchodziło, a każdy jakikolwiek wyraz braku szacunku najchętniej karałby
śmiercią.
- Minato – wszedł spokojnie do gabinetu
- Słucham cie Danzo ? – zapytał znudzony kolejną wizyta
starszego
- Doszły mnie słuchy że pozwoliłeś jednemu z oddziałów ANBU
odejść – mówił spokojnie, lecz w jego głosie można było poczuć jad – Czy to
prawda ?
- Oczywiście, pracowali bez wytchnienia od miesiąca ! Należy
im się coś od życia ! – oburzył się blondyn – Już o tym rozmawiałem, masz
jeszcze jakąś sprawę ? Jeśli nie to żegnam.
- Doszły mnie słuchy iż klany Uchiha oraz Hyuga coraz
bardziej buntują się przeciwko wiosce – zignorował zdenerwowanego kage – Masz
zamiar coś z tym zrobić ?
- Gdybyście tylko dali mi możliwość to rozwiązałbym to
wszystko bezproblemowo ! – w mężczyźnie wszystko wrzało, rada ciągle ogranicza
jego ruchy, już dawno dałby lepszą pozycję wszystkim Uchiha i zredukował liczbę
wysyłanych Hyuga do walki, ale nie ! To jest złe dla wioski ich zdaniem !
- Radziłbym ci szybko zlikwidować problem, w dosłownym tego
słowa znaczeniu – mruknął znudzony czarnowłosy – Na twoim miejscu … - przerwano
mu brutalnie
- Nie ma takiej opcji ! – krzyknął – Jeszcze jedna taka
wzmianka w mojej obecności a nie ręcze za siebie !
- Phi, żeby taki młodzik mi groził – prychnął powoli
wychodząc z pokoju – Pamiętaj, twoja żona ma rodzić po za wioską !
- Pieprzony dziadyga ! – nabuzowany blondyn rzucił kubkiem w
zamknięte już drzwi – Jak ja ich nienawidzę ! Nie po to chciałem być Hokage !
- Minato-sama, proszę się uspokoić – poprosił asystent
poprawiając swoje okulary – Mnie też denerwują lecz ma pan teraz mnóstwo roboty,
proszę się na niej skupić …
- Kiedy ja nie chcę … - jęknął siadając w swój fotel lecz
widząc spojrzenia chłopaka wziął się do pracy
~*~*~*~
Dwa miesiące później
10 października miała miejsce tragedia która bardzo
szybko obiegła świat shinobi. Wstrząsneła ona zarówno mieszkańcami osady jak i
każdym innym człowiekiem. W obronie wioski przed biju Kyuubim no Kitsune zginął
Yondaime Hokage, żółty błysk Minato Namikaze . Tego samego dnia na skutek
ekstrakcji demona zmarła również jego żona Kushina Uzumaki ówczesny jinchuurki.
Demon jednak został dzięki ich poświęceniu zapieczętowany.
Wiadomością znaną jedynie mieszkańcom było iż
dziewięcioogoniasty zapieczętowany na nowo został w niemowlaku.
Jednak o tym że dziecko było synem Minato Namikaze
oraz Kushiny Uzumaki wiedziało już tylko kilka osób.
Stanowisko V Hokage dzięki poparciu starszyzny objął
Danzo Shimura. Od tego dnia dla Konohy nastały ciężkie i mroczne czasy …
~*~*~*~