21.02.2015

Kurai Monogatari Rozdział 3


Kurai Monogatari


- Danzo-sama ! – do gabinetu wbiegł zdyszany shinobi

- Wyjdź ! – krzyknął zdenerwowany staruch – Wyjdź i zapukaj !

- A-ale … to bardzo ważne ! – sprzeciwił się ninja modląc się o życie

- Mów … - westchnął siadając

- Chodzi o oddział ANBU który wysłał pan w pogoń za dziewięcioogoniastym – starał się mówić spokojnie choć głos mu drżał

- Wrócili w końcu ? – bardziej stwierdził niż zapytał – No nareszcie, jak oni mogli się tak ociągać !

- Właśnie chodzi o to że nie wrócili … - odpowiedział nie pewnie – Znaleziono ich ciała, choć raczej to co zostało z ich ciał …

- CO ?! – krzyknął mężczyzna – Jak to ?!

- Gdy dotarłem na miejsce zastałem okropny widok … Wszędzie walały się wnętrzności, krew oraz kończyny. Ciała były zmasakrowane. Całości dopełniał smród świadczący że już od jakiegoś czasu tam leżeli … gdy to zobaczyłem przyznam szczerze, zwymiotowałem …

- Cholera jasna ! – uderzył pięścią w biurko które rozleciało się na dwie części – Jakieś ślady gdzie uciekł Kyuubi ?!

- Niestety nic, zupełnie jakby go tam nie było … - shinobi powstrzymywał odruch wymiotny na samo wspomnienie

- Dobrze … wezwij do mnie Sai’a – rozkazał gdy żyłka pulsowała na jego czole

- Hai Hokage-sama ! – odpowiedział wychodząc w poszukiwaniu młodego chłopca

~*~*~*~

Ponad 7 lat później na łące która to wyglądała jakby przeszło po niej tornado siedział w pozycji do medytacji pewien blondyn. Jego wysportowane ciało oraz opalona słońcem skóra zalane były potem. Jak na swój wiek był dość wysoki. Czarne dresowe spodnie opinały jego nogi. Od dołu związane były bandażami które kończyły się na śródstopiu. Ciężkie czarne buty shinobi zakrywały jednak część materiału służącego zwykle do opatrywania ran. Długie do ramion blond włosy falowały wściekle na wietrze. Nie zasłaniały mu jednak oczu gdyż czarna opaska zawiązana na czole broniła im do nich dostępu. Czarna koszulka na ramiączkach uwydatniała jego sportową sylwetkę. W tym właśnie momencie walczył. Walczył w swoim umyśle z biju. Była to walka podsumowująca jego siedmioletni trening. Przenosząc się do jego jaźni można było zaobserwować wiele korytarzy zalanych co najmniej po kostki lodowatą wodą. Przypominało to wszystko piwnicę niezbyt zadbanego budynku. Na samym końcu korytarza była wielka sala w której ogromnych rozmiarów wrota były maksymalnie rozwarte. W pewnej odległości za nimi odbywała się walka. Dwunastoletni blondyn unikał wszelkich błyskawicznych ataków lisa pomimo tego że przybrał on wielkość sporego niedźwiedzia. Uniki były perfekcyjne, żaden atak nawet w najmniejszym stopniu nie zadrapał jego ciała. Wszelkie działania były przemyślane i w najmniejszym detalu zaplanowane. Kolejny atak który nadszedł został specjalnie przyjęty. Nie zadał on obrażeń lecz odepchnął chłopaka na odpowiednią odległość. Uśmiechając się szaleńczo złożył pieczęć i wypowiedział nazwę techniki – Kage Bunshin no Jutsu ! – pojawił się jeden klon który równo z swoim stworzycielem użył techniki - Fuuton: Reppusho ! Katon: Goukakyuu no Jutsu – ataki dosięgnęły przeciwnika lecz nie zrobiły nawet małej ranki czy też poparzenia

- Co jest młody ?! Tylko na tyle cię stać ?! – podburzał go gdy klon znikł

- Weź się zamknij rudzielcu ! – odpowiedział zadając kopnięcie, następnie kilka ciosów by po chwili uskoczyć przed pazurami – Fuuton: Shinkugyoku ! – powietrzne tornado trafiło demona powodując lekkie zdezorientowanie . Ten moment wykorzystał niebieskooki wyrzucając go w górę i doskakując do niego. Dodatkowym kopnięciem jeszcze go podbił by po chwili złapać go i wirując z niesamowitą prędkością lecieć w dół. Tuż przed zderzeniem odskoczył od biju zwiększając tym jeszcze bardziej prędkość z jaką oponent uderzył w ziemię i wypowiedział nazwę techniki – Omote Renge !

- Nieźle młody, lecz zdecydowanie za mało aby mnie pokonać ! – śmiał się wstając i otrzepując futro

- Cicho siedź futrzaku … - zagryzł wargę – Na ten moment nie dałbym ci rady, to wiadome !

- I tak dobrze ci poszło jak na twój wiek – roześmiał się złośliwie – Mimo iż to jest specjalnie zmniejszona forma i w ogóle – drażnił go

- Morda w kubeł !  - warknął zły wracając do swojego ciała

- Ehh ale masz charakterek – kpił dalej

Król złośliwości – mruknął przeciągając się – Czyli to koniec treningu ?

- Tak, teraz ruszamy do Taki-gakure – odpowiedział

Czemu akurat tam ?

- Podejrzewam że spotkamy tam jedną z moich sióstr ... Po za tym potrzebujemy pewnego zwoju który tam jest – mruknął zamyślony – Gdy już odnajdziemy Nanabi i jej jinchuuriki udamy się w stronę Suny

Okay, rozumiem – westchnął i wstał – W Sunie jak dobrze rozumuję będzie kolejny biju ?

- Tak, ale nie tylko po to tam pójdziemy – odpowiedział – Jak dobrze wiesz z plotki w pobliskiej wiosce, za parę miesięcy odbędzie się egzamin na chuunina w Konoha

Taa i co w związku z tym ? – nie rozumiał intencji lisa

- Jest to świetna sposobność aby wkraść się do wioski jako gennin – zaśmiał się – Dzięki temu nikt nas nie będzie podejrzewał

Chyba cie pojebało staruchu jeden ! – krzyknął w głowie – Mam wracać do tej wiochy ?! Jeszcze na jakiś pieprzony egzamin na chuunina ?!

- Spokojnie, spokojnie – zaśmiał się z reakcji podopiecznego – Będziemy tam aby ukraść zwój z technikami IV Hokage, jednakże przykrywka zawsze się przyda, po za tym będziesz mógł bezkarnie pozabijać genninów Konohy

Ja cię kiedyś zabiję ! – warknął przyswajając informację – Dobra ! Czyli kierunek Taki-gakure tak ?

- Tak

No to ruszamy … - powiedziawszy to założył torbę przez ramię i biegiem popędził w odpowiednią stronę

~*~*~*~

Tymczasem w wiosce ukrytej w liściach trwały przygotowania. Mimo iż egzamin ma odbyć się za kilka miesięcy wszyscy gennini są bardzo pobudzeni. Zresztą nie tylko oni. Mieszkańcy już od dawna wyczekują tego wydarzenia. Jest to sposobność aby obejrzeć dobre walki i świetnie się zabawić odchodząc od codziennych obowiązków.
Na polu treningowym numer siedem trenowała właśnie jedna z najlepszych drużyn swojego rocznika. Szaro włosy jounin spokojnie unikał ataków dwójki dzieciaków spodziewając się że zaraz pojawi się dziwny twór. Jak myślał tak też się stało, sporych rozmiarów tygrys stworzony z atramentu biegł właśnie w jego stronę. Mężczyzna bez problemu go wyminął wpadając w pułapkę zastawioną przez pozostałą dwójkę. Czarnowłosy chłopiec złożył odpowiednie pieczęcie wysyłając na faceta ogromną kule ognia. Jutsu to było symbolem dojrzałości i siły w klanie Uchiha do którego należał chłopak. Był ostatnim z rodu. Wszyscy zostali wymordowani przez Itachiego, starszego brata obecnego tu Sasuke. Jounin chciał się wycofać lecz tutaj swój udział miała różowowłosa dziewczynka która kopnięciem zmusiła go do przyjęcia na siebie techniki. W powietrze wzbiło się sporo pyłu zakłócając tym samym widoczność. Gdy opadł można było zauważyć szarowłosego z drobnymi poparzeniami. Nie miał zbyt długo spokoju gdyż po chwili w jego kierunku leciało stado stworzonych z atramentu ptaków. Rzucając w nie nożami udało mu się zneutralizować jutsu, następnie z niesamowitą prędkością pojawił się przed blondynem zadając mu mocne uderzenie w brzuch tym samym powalając go. Pozostała, zaskoczoną obrotem spraw dwójkę nagle wciągnęło w ziemię zakopując ich po szyję.

- Koniec treningu dzieciaki – poinformował siadając na ziemi – Dobrze wam poszło

- Cholera – klął czarnowłosy – Nadal jesteśmy za słabi !

- Danzo-sama nie będzie zadowolony – smuciła się dziewczyna

- Ja tam myślę że jesteście na dobrym poziomie Sasuke, Sakura – westchnął jounin

- Nie prawda Kakashi-sensei – mruknął wstając blondyn – Są słabi, muszą więcej trenować

- Morda Uzumaki ! – wydarł się emo

- Bo co mi zrobisz ? – zaśmiał się – Jesteś niczym Uchiha !

- Ogarnijcie się obaj ! – warknęła różowowłosa – Jesteśmy drużyną !

- Myślę nad zgłoszeniem was do tegorocznego egzaminu na chuunina – stwierdził nagle szaro włosy ignorując fakt kłótni dwóch chłopaków – Ale musicie jakoś znosić swoje towarzystwo …

Cała trójka nagle zamilkła i w spokoju spojrzała na siebie. Doskonale wiedzieli jak brutalny jest ten egzamin. Zmusza młodych genninów do walki nawet z członkami własnych drużyn. Pozwala na wzajemnie zabijanie się i tylko po to aby wyłonić najlepszych shinobi …

- Doskonale ! – ucieszył się nagle blondyn – Mam nadzieję cię spotkać w finałach Sasuke ! Rozszarpię cię niczym tygrys swą ofiarę !

- Żebyś się nie zdziwił Uzumaki – warknął chłopak

- Jutro przyniosę wam zgłoszenia które będziecie musieli wypełnić, na dzisiaj to tyle, żegnam – powiedziawszy to mężczyzna znikł w chmurce dymu

- Ej, a my ?! – krzyknęła zła zielonooka nadal uwięziona w ziemi

- Mam to gdzieś – mruknął niebieskooki znikając i pozostawiając ich w samotności

- Niech to szlag ! – zdenerwował się czarnowłosy

~*~*~*~

Gdy dotarł pod bramę wioski zaśmiał się w duchu. Doskonale wiedział jak wykorzystać słabość strażników. Złożył pieczęć i mruknął – Henge no Jutsu – zmienił się w cycatą blondynę z wielkim dekoltem. Następnie spokojnie i dyskretnie zeskoczył na drogę ruszając w stronę bramy. Prawie jak zawodowiec kręcił biodrami zachowując się niczym prawdziwa modelka. Jak przypuszczał strażnicy nabrali się na ten numer.

- Stać … kto idzie …? – zapytał zarumieniony młody facet

- Oh jejku, jejku – jego słodki głos przyprawiał zamkniętego w nim lisa o mdłości – Czy to Taki-gakure ?

- T-tak proszę pani – odpowiedział równie speszony drugi strażnik

- To świetnie ! – Naruto zaklasnął w dłonie i zbliżył do jednego z strażników – Czy jest jakiś problem że panowie mnie zatrzymują ? – pochylił się lekko ukazując dołek utworzony między piersiami

- N-nie … t-to znaczy t-tak … - jąkał się mężczyzna – W j-jakim celu p-pani tutaj p-przybyła ?

- W odwiedziny do mojej dalszej kuzynki – uśmiechnął się teatralnie – Dowiedziałam się niedawno że jesteśmy rodziną i chciałam ją bliżej poznać

- D-dobrze – odpowiedział strażnik – M-może pani i-iść …

- Bardzo panom dziękuję ! – uśmiechnął się przechodząc dalej jednocześnie najlepiej jak potrafił kołysząc biodrami, doskonale wiedział że patrzą za nim, brzydziło go to ale takie metody są nie zawodne

- Chyle czoła przed panią nieuczciwą aktoreczką – roześmiał się głośno biju

Zamknij japę ! – mruknął zakręcając w jedną z uliczek by następnie po upewnieniu się że nikt go nie widzi zneutralizować jutsu – Lepiej mi powiedz jak mam znaleźć tego jinchuuriki !

- Tak jak twój ojciec jesteś sensorem prawda ? – bardziej stwierdził – Zwykli ludzie mają normalne średniej ilości pokłady chakry, jinchuuriki posiadają jej o wiele więcej jednocześnie mając w sobie jakby drugą chakre

Aha – odpowiedział mądrze – Czyli będę musiał się sporo na męczyć – mruknął niezadowolony

- Po czym wnioskujesz ? – zdziwił się

Po co najmniej dziesięciu potężnych chakrach które wyczuwam …

- Idź po kolei do każdej, powiem ci kiedy spotkasz tą osobę – westchnął

Dobrze …

Jak ustalili tak zrobił. Zaczął z niesamowitą szybkością przemierzać całą wioskę znajdując kolejno osoby o niesamowitych pokładach energii. Niestety żadna nie okazała się być jinchuuriki. Zniesmaczony i załamany chłopak już mniej ochoczo biegł w stronę ostatniej chakry którą wyczuwał. Dotarł do niej w miarę szybko lecz przeraził się gdy zobaczył co się dzieje. Młoda dziewczyna o pięknych zielonych włosach które oczarowały chłopaka była właśnie bita i obmacywana. Lecz nie to go najbardziej rozzłościło. Mężczyźni którzy jej to robili byli zdecydowanie podnieceni ! Widocznie na oczach wszystkich próbują ją zgwałcić, lecz nikt na to nie reaguje. Dziewczyna szarpiąc się prosiła aby przestali lecz oni ignorowali jej prośby.

- Naruto ! To ona ! – krzyknął nagle lis

W chłopaku się zagotowało. Widząc tą dziewczynę bitą i obmacywaną przez tych oblechów po prostu krew go zalała. Błyskawicznie nie kontrolując nawet swoich ruchów pojawił się przy pierwszym z nich łapiąc go za głowę. Z nie małą satysfakcją powoli lecz stanowczo skręcił mu kark. Pozostała trójka oprawców mimo początkowego szoku jakiego doznali rzucili się na chłopaka. On jakby w amoku bawił się nimi i ich cierpieniem. Pierwszemu który wyprowadził cios złamał rękę powodując wyjście kości po za ciało aby po chwili jednym mocnym kopnięciem złamać mu kark. Drugiemu kunai wbił głęboko w ucho śmiejąc się szaleńczo. Trzeci jednak został powalony przez dziewczynę, która nie ociągając się podcięła mu gardło. W następnej chwili spojrzała na chłopaka, a on na nią. Patrzyli tak na siebie dobrą chwilę. Nagle zielonowłosa szybko wstała łapiąc blondyna za rękę i ciągnąc go poprowadziła na skraj wioski.

- Dobra … kim jesteś ? – zapytała bez owijania w bawełnę ciężko dysząc

- Tym samym co ty – mruknął tajemniczo chłopak

- Gadaj ! – denerwowała się – Zabijasz trzech shinobi bez mrugnięcia okiem, więc musisz być kimś wyjątkowym !

- Rusz trochę mózgowiem – dalej był niedostępny

- Że niby co ? Potworem ?! Demonem ?! Zabijać każdy umie ! Nie wiesz co to znaczy prawdziwy ból ! – krzyczała gdy łzy zbierały się w jej oczach, jej głos łamał się zdradzając ogromny smutek, widok ten sprawiał że serce niebieskookiego biło mocniej

- Nie wiem huh …? – zaśmiał się lekko opuszczając głowę – Skoro to dla ciebie za trudne odpowiem ci, jestem żywą bronią wioski, pieprzonym więzieniem, demonem w ludzkim ciele jinchuuriki Naruto Namikaze

- C-co …? – zdziwiła się – J-jesteś jinchuuriki t-tak jak ja ?

- Tak, spokojnie nie pozwolę cie już skrzywdzić – szepnął gdy dziewczyna rozpłakała się na dobre – Mam dla ciebie pewną propozycję …

~*~*~*~

14.02.2015

Kurai Monogatari Rozdział 2

Ohayo ! Jak dobrze wiecie dziś walentynki ! Dlatego też z tej okazji chciałbym życzyć wszystkim parom wszystkiego dobrego, szczęścia i trwania przy drugiej połówce w zdrowiu i chorobie :P
Rozdział dedykuje tej jedynej ukochanej senpai <3

 Kurai Monogatari



Minęła ponad doba. Całe 24 godziny młody chłopiec o blond włosach bez wytchnienia skakał z gałęzi na gałąź z niesamowitą prędkością. Wydaje się to niemożliwe lecz to prawda. Jego ciało otoczone chakrą w kształcie lisa przerażało okoliczne zwierzęta. Czerwone miotające wrogością oczy bystrze obserwowały teren do okoła. Zapadał już wieczór. Słońce powoli i leniwie sunęło w dół aby zniknąć za horyzontem. Dziecko powoli zwolniło bieg aby zaraz przystanąć na środku polanki, powoli opuściło głowę gdy jednocześnie aura będąca do okoła niego wnikała w pieczęć widniejąca pod koszulką na jego brzuchu.


Coś się stało Kyu ? Czemu stanąłeś ? – zapytał w myślach

- Na ten moment to twój limit młody – odpowiedział mu głos – Musisz odpocząć. Prześpij się na tej łące, jutro ruszymy w dalszą podróż

No dobra, skoro nalegasz – westchnął – opowiesz mi gdzie dalej będziemy podążać ?

- Wpierw ruszamy na skaraj kraju ognia. Tam w pewnej kryjówce nauczysz się kontrolować swoją chakre i w części moją oraz kilku podstawowych sztuczek ninja – odpowiedział – Później ruszymy w dalszą podróż do Taki gakure

Czyli plany mamy na dłuższy czas he ? – zdziwił się jak bardzo lis rozplanował wszystko

- Można tak powiedzieć – stwierdził wymijająco lis – Wszystkiego dowiesz się z czasem, a teraz idź spać

No dobra, dobra – odpowiedział ziewając jednocześnie, szybko ułożył się pod najbliższym drzewem zamykając zmęczone oczy

~*~*~*~

W wiosce ukrytej w liściach jednak nie było tak wesoło. Sielanka mieszkańców oraz wszystkich shinobi została przerwana z wybuchem gniewu wielmożnego Danzo. Dowiedział się iż największa broń wioski najzwyczajniej w świecie wsiąknęła w ziemię ! Mianowicie gdy spokojnie jak co dzień wypełniał dokumenty siedząc za swoim biurkiem w gabinecie zjawił się ANBU. Był niewiarygodnie zmęczony i dysząc ciężko poinformował o zniknięciu Naruto Uzumakiego z wioski. Po usłyszeniu tego w Hokage po prostu wszystko wrzało. Nie tylko ochrzanił przestraszonego podwładnego ale także rozkazał jak najszybciej wysłać za uciekinierem tropiący oddział ANBU. Oczywiście miała to być jednostka najsłabsza z dostępnych, gdyż nie widział potrzeby wysyłania potężnych shinobi za jakimś gówniarzem. Już teraz wiedział jaką karę zastosuje na małym dezerterze. W duchu uśmiechał się na krzyki bólu dziecka znienawidzonego IV Hokage. Jednak gdyby taki wybryk się powtórzył postanowiłby przeprowadzić ekstrakcję demona aby zapieczętować go w posłusznym mu nowym pojemniku. Doskonale zdawał sobie sprawę że miał farta przejmując stanowisko kage wioski. W dniu śmierci Minato, jego wielki rywal Hiruzen Sarutobi zmarł na zawał. Wiedział że głosem większośći jak i starszyzny wygrałby obejmując na nowo władzę jako III. Teraz jednak władze dzierży on ! Nie pozwoli nikomu zniszczyć wioski, i wzmocni ją zmuszając inne kraje do uległości lub posłuszeństwa !

~*~*~*~

- Dzieciaku, czas wstawać – budził go spokojnie lis lecz nic nie skutkowało – Wstawaj ! – krzyczał lecz nic to nie dawało – Noż bo jak zaraz trzasnę to mnie popamiętasz gówniarzu ! Otwieraj te głupie oczy !! – ryknał że nawet po za myślami Uzumakiego było słychać ten krzyk

CO DO ?! – przestraszył się maluch

- No nareszcie ! – odetchnał zły biju – Staram się ciebie obudzić od dobrych kilku minut !

Uh, a tak dobrze spałem … normalnie jak zabity – zaśmiał się

- Po wczorajszym to się nie dziwię – westchnął – Przemęczyłeś się

Serio aż tak ? – zdziwił się – Jakoś tego nie czułem …

- Nie ważne, ruszajmy już im prędzej tym lepiej – odpowiedział przejmując kontrolę nad ciałem chłopca – Posłuchaj, niedaleko nas znajduje się oddział ANBU wysłany z Konohy w pościg za tobą

O nie ! Ja nie chcę tam wrócić ! – przestraszył się nie na żarty malec

- Nie bój nic młody to sa jakieś młokosy, radzę ci jedynie zamknać oczy – odpowiedział demon

Chcesz ich zabić prawda ?

- Mamy dwie opcję, pokonać ich lub zostać pokonanym, co wybierasz ? – zapytał znudzony

Zdecydowanie ich ! Chcę to zobaczyć ! – jego twarz wykrzywił nienormalny uśmiech

- Ostrzegam, będzie to mieć wpływ na twoją psychikę – stwierdził ostrzegająco

Chcę widzieć jak cierpią … - odpowiedział pewnie

- Jak chcesz – w tym momencie na polanke wkroczyło około 5 dorosłych osób, każdy z nich miał maskę na twarzy oraz płaszcz zakrywający całe ich ciała nia dając rozróżnić płci – Będzie sporo zabawy – roześmiał się strasznie

- Ty, kurdupel nie ruszaj się ! – krzyknął najbardziej wysunięty na przód mężczyzna, prawdopodobnie kapitan – Głupi lisie, zabieramy cię do wioski ! – odpowiedziała im cisza i jedynie szum liści ją zagłuszał, chwilę później rozległ się krzyk pełen agoni. Pierwszy z piątki ANBU oddalony najbardziej od reszty padł właśnie trupem. Co najmniej połowa jego tułowia była rozszarpana, a wnętrzności wychodziły na światło dzienne. Tuż za zwłokami stał uśmiechnięty od ucha do ucha blondynek owinięty chakra lisa. Trzy ogony wściekle falowały na wietrze. W następnej chwili kolejny roztargniony porażką swojego przyjaciela mężczyzna upadł martwy. Choc dokładniej to został brutalnie rozszarpany przez łapy chakry na dwie połowy gdyż cała dolna partia ciała leżała w małej odległości od tułowia. Flaki walały się do okoła. Przerażony oddział wkońcu wyrwał się z letargu odskakując błyskawicznie od chłopca, pierwszy który wylądował złożył natychmiast pieczęcie by po chwili wypluć ogromną kule ognia która została spokojnie wyminięta. Kolejna dwójka postanowiła zaatakować w walce wręcz, jeden ciął błyskawicznie swoją kataną, a drugi wymierzył perfekcyjne kopnięcie. Gdy byli już pewni że zwyciężyli Naruto zniknał tylko po to by pojawić się obok składającego pieczęcie ANBU. Roześmiał się strasznie przyprawiając obecnych o ciarki po czym rzucił się na przeciwnika. Bez problemu powalił go na ziemię następnie łapą stworzoną z chakry zmiażdżył głowę mężczyzny. Mózg, krew, kawałki kości i różne płyny popłyneły strumykiem do nóg żyjących. Pozostała przy życiu dwójka shinobi zdając sobie sprawę w jak wielkie bagno się wpakowali postanowiła czym prędzej uciec. Niestety nie przebiegli więcej niż pare kroków gdy pojawił się przed nimi chłopczyk. Nie mieli szans uniknąc łap chakry które bez problemu oderwały każdemu z osobna po ręce. To nie był koniec, o nie ! Kyuubi zapominając o bozym świecie postanowił zabawić się ile tylko można. Powoli katował obu ninja urywając to palec, to całą nogę. Po takiej zabawie gdy cały oddział leżał martwy a polana zmieniła się w miejsce masowej zbrodni część pomarańczowej chakry cofnęła się pozostawiając jeden ogon za plecami dziecka. Następnie ruszył on przed siebie, ku celu podróży …

Kyu … to było … - mówił cichym głosem

- Mówiłem zamknij oczy to nie posłuchałeś – stwierdził zadowolony z swojej roboty lis

To było … czadowe ! – wykrzyknął wprawiając lisa w osłupienie – Czy ja tez kiedyś będę tak potrafił ?!

- Oj będziesz umiał o wiele więcej – roześmiał się złowieszczo biju

Naprawdę ?! To świetnie ! – krzyczał szczęśliwy – Szkoda jedynie że mieli te całe maski, tak bardzo chciałem zobaczyc ich twarze pełne przerażenia …

- Hahaha – rozesmiał się – Nawet nie wiesz jak bardzo mnie zdumiewasz !

To chyba dobrze, prawda ? – ucieszył się

- Taa … Za jakieś 10 godzin będziemy na miejscu, byłoby krócej lecz tym razem muszę zacierać slady – westchnął, miał zdecydowanie za dużo roboty

~*~*~*~

Po kolejnych godzinach biegu, przerywanymi jedynie „polowaniem” na owoce w końcu dotarli do celu. Miejsce to było czarujące. Ogromna łąka okrążona z każdej strony drzewami. Rosło tutaj wiele odmian kwiatów przez co powietrze przesiąknięte było pięknym zapachem. Na skraju łąki był staw w którym zdecydowanie pływało mnóstwo ryb. Drzewa do okoła pełne były owoców a do pobliskiej wioski mieli zaledwie dwie godziny biegiem. Żyć nie umierać jak to stwierdził Kyuubi.

Kurama-san to miejsce jest wspaniałe ! – zachwycał się maluch

- Może zabierzmy się od razu za trening ? – zachęcił lis

Dobrze ale mam jedno pytanie zanim zaczniemy – odpowiedział – Skąd wiedziałeś że znajdziemy to miejsce ? Skoro zapieczętowany jesteś we mnie, a wcześniej w mojej matce ?

- A miałem nadzieję że zapomnisz o tym szczególe – westchnął biju – Usiądź lepiej bo to dłuższa historia, a zaczyna się od pierwszego człowieka z chakrą, zbawcy tego świata, boga wszystkich shinobi Mędrca Sześciu Ścieżek

Jesteś aż tak stary ?! – zdziwił się Naruto

- Nie przerywaj mi ! – warknął – W tamtych czasach razem z moimi braćmi i siostrami tworzyłem jedno, stworzenie doskonałe znane też jako Dziesięcioogoniasty. Jako jedność byliśmy władcami świata do dnia w którym właśnie staruszek nas nie pokonał. Całą tą historie znam właśnie od niego, lecz nie to jest ważne. U kresu swego życia Mędrzec podzielił chakre dziesięcioogoniastego na dziewięć osobnych istot. Nimi właśnie są biju. Nauczył nas wiele, lecz przez swój wiek zmarł. Był to wielki cios dla mnie i rodzeństwa. Odeszliśmy wtedy w świat lecz nie znaleśliśmy nic po za wojnami i bezkresnym kołem nienawiści. Zanim I Hokage złapał mnie i uwięził zwiedziłem cały ten świat. Doskonale wiem gdzie znaleść tak piękne miejsca jak to oraz jak odnaleźć spokój w świecie pełnym wojen – zakończył swoja historie w zamysleniu

Niesamowite … - westchnął zdumiony blondyn – Wiesz może co się stało z resztą twojego rodzeństwa ?

- To pewne że zostali wyłapani i zapieczętowani tak samo jak ja – warknął lis – Chciwość ludzka jest niewiarygodnie olbrzymia !

Rozumiem, mam jeszcze jedno pytanie …

- Pytaj śmiało

Czy jest możliwośc uwolnienia cię bez konieczności mojej śmierci ?- pytaniem tym po prostu zszokował swojego demona, no bo jaki dzieciak przy zdrowych zmysłach chciałby wypuszczać tak ogromną moc z własnych rąk ?!

- T-tak … - odpowiedział niespokojnie – Jest pewien sposób, tylko jeden, lecz szanse że się uda to tylko 50 % …

To zawsze coś – usmiechnął się – Obiecuję że kiedyś cie uwolnię, tak samo jak pomogę twoim braciom i siostrom ! – to jedno zdanie wystarczyło aby lis przypomniał sobie ostatnie słowa mędrca sześciu ścieżek …

- „I gdy stracicie już wszelką nadzieję, nadejdzie On, uwalniając was spod klątwy nienawiści zbierze całą dziewiątkę i …” – powiedział sam do siebie lecz zauważając pytająca minę chłopca dodał – Nie ważne dzieciaku, zaczynajmy już ten trening !

Dobrze Kurama-sensei !

~*~*~*~

7.02.2015

Kurai Monogatari Rozdział 1

Ohayo wszystkim, jak podobał się prolog ? Mam nadzieję że dobrze się prezentował na tle całej mojej twórczości, teraz dodaję kolejny rozdział przechodzący już normalnie w fabułę opowiadania. Miłego czytania, zapraszam !

Kurai Monogatari


Szpital Konoha gakure. Budynek niezwykle ważny dla wioski. Codziennie przewija się przez niego mnóstwo shinobi, niektórzy ciężej ranni, a inni mniej. W jednej z sal w łóżku leży młody chłopiec. Wszystko wskazuje na wiek koło 5 lat. Jest nieprzytomny, owinięty od szyi aż po kostki bandażami, które dawno już powinny być zmienione. Nie przeszkadza to jednak pielęgniarkom czy też lekarzom gdyż nie interesuje ich stan blondyna póki może przeżyć. Tak, od dawna patrzą na niego z nienawiścią. Najchętniej już dawno zostawiliby go aby umarł, lecz przy życiu kazał im go trzymać wielmożny Danzo, a jego rozkaz był świętością. Niewykonanie polecenia czy też jakiekolwiek wyrazy buntu były natychmiast tłumione przemocą. Chłopiec lekko poruszył palcami tylko po to aby jego powieki zaczeły drgać po woli unosząc się i ukazując błękit głębszy niż nie jeden ocean. Do jego świadomości szybko dotarły bolesne wspomnienia.
Wracał z cało dobowego treningu modląc się aby nikt go nie zaczepił. Zawsze kończyło się to wizytą w tak bardzo nielubianym szpitalu. Niestety Bóg również nie przychylił się do chłopca. Zmęczony biegnąc zachaczył o jakiś śmieć przewracając się. Ten mały chałas wystarczył aby zauważyła go grupka pijanych chuuninów. Nie miał ani sił, ani szans aby uciec. Bardzo szybko go dopadli ponownie powalając kopnięciem w twarz. Pamiętał jeszcze jak spadł na niego grad ciosów. To w brzuch, to w twarz. Gdy tylko osuwał się na ziemię podnosili go tylko po to aby zadawać kolejne serie niekończących się uderzeń. Wyzywali go i śmiali się wrednie. Obelgi typu „demon” czy też „potwór” nie robiły na nim wrażenia. Przyzwyczaił się. Lecz nie rozumiał czemu mówią „Lisie”, bądź też „to za moją rodzinę gówniarzu!”
Potrząsnął szybko głową aby odegnać od siebie kolejne niemiłe wspomnienia. Odpiął od ręki kroplówkę wiedząc że mogła być zatruta. Przyzwyczaił się już do bólu, lecz go nie cierpił. Ból był jego kochanką jak i nienawiścią. Czemu oni wszyscy mnie nienawidzą ?! krzyczał w głowie Jestem tylko dzieckiem ! Szczerze nienawidził tej wioski. Kiedy dorosnę zemszczę się na nich wszystkich ! Obiecywał to sobie od dawna. Dlatego też trenował cięzko i zbierał pieniądze. Był sierotą. Nienawidzonym przez wszystkich wyrzutkiem. Zbierał wszelkie pieniądze aby spełnić to jedno marzenie: Zniszczyć tą wioskę !

- Chyba wiem jak ci pomóc szczeniaku … - rozbrzmiał głos

Co ? Ktoś tu jest ? – zaczał rozglądać się na wszystkie strony

- Przestań się rozglądać bo wyślą cię do psychiatryka – znów ten sam głos, tak bardzo ciężki, znudzony, a jednocześnie straszny

No pięknie ! Słysze głos w głowie … To pewnie przez te obrażenia – wyjaśniał sobie spokojnie

- Wierz mi lub nie, ale wyleczyłem już wszelkie urazy głowy – odpowiedział

K-kim jesteś …? – zapytał niepewnie

- Faktycznie … jeszcze  o tym nie wiesz – przypomniał sobie nagle

Więc ? – niecierpliwił się

- Jestem Kyuubi no Kitsune, pan wszystkich Biju oraz najpotężniejsze stworzenie chodzące po tym świecie – przedstawił się

Kyuubi ?! – krzyknął w myślach zdziwiony chłopiec – Jak to możliwe ?!

- Zapieczętował mnie twój głupi ojciec – odpowiedział, zdając sobie po chwili sprawę że ma za długi jęzor

Mój ojciec …? Ale przecież ciebie pokonał Yondaime !

- Kombinuj dalej dzieciaku, nie jesteś przecież głupi – zmusił swój pojemnik do intensywnych przemysleń

C-czyli moim ojcem jest … IV HOKAGE ?! – wrzasnął w myślach

- Taa, brawo, zaklaskałbym ale aktualnie nie mam jak – zaśmiał się na swój żart

Huh … K-Kyuubi mogę wiedzieć czemu zaatakowałeś Konohe ?

- Nie nienawidzisz mnie ? – zdziwił się – Przecież to ja zabiłem twojego ojca oraz matkę !

Nie znałem ich lecz zapieczętowali ciebie we mnie co już samo o nich świadczy …  po za tym musiałeś mieć jakis powód … każdy taki ma…

- Może i masz rację – powiedział zdumiony rozumowaniem dziecka – Cały ten atak można zaliczyć do przypadków. Udało mi się, bądź też zostałem uwolniony z mojego wcześniejszego więzienia jakim było ciało twojej matki. Później przez długi czas kontrolowany byłem przez niesławnego Madare Uchihe, następnie gdy twój ojciec uwolnił mnie spod genjutsu zacząłem siać chaos gdyż nienawidze tego miejsca. Zostałem wbrew woli zniewolony i potraktowany jako przedmiot mocy którym mogą rządzić mizerni ludzie !

C-czyli również nienawidzisz tego miejsca ? Cieszę się …

Mina lisa w tym momencie wydawała się przekomiczna – Młody, jestes albo niesamowicie głupi… albo niezwykły… – stwierdził nadal zadziwiony odpowiedzią chłopca – Możesz mi mówić od dziś Kurama, to moje prawdziwe imię !

Kurama ? Dobrze ! Zaprzyjaźnisz się ze mną ?

Teraz wielkiego i przepoteżnego dziewięcioogoniastego zwaliło z nóg – Naprawdę chłopcze, jesteś niemożliwy !

Proszę ! Chcę mieć w końcu kogos bliskiego !

- Czy ja powiedziałem nie ? Więc uspokój się bachorze – prychnął – Mówiłeś coś o zemście na tej wiosce prawda ? – zmienił temat

Tak, możesz mi jakoś pomóc ?

- Oczywiście że tak, lecz wpierw musimy opuścić to pieprzone miejsce – odpowiedział

Ale jak ? Myślisz że wypuszczą zwykłego pięcio latka po za wioskę, w dodatku tu chodzi o mnie !

- Mądre spostrzeżenie, dlatego tez musimy zrobić to potajemnie – wyszczerzył się choć blondyn tego nie widział – Po pierwsze musisz zmienić te twoje głupie ubranie, jako ninja nie możesz wiecznie łazić w niezwykle rzucającym się w oczy pomarańczowym dresie !

No dobrze, więc kupie jakieś czarne ubrania, co dalej ? Przecież szybko mnie złapią …

- Twoim wielkim atutem jest wzrost. Dzięki niemu powinno się udać. Następnie wkraczam ja, lecz tą część planu zdradzę ci później. Najważniejsze dla ciebie priorytety na teraz to kupno ubrań oraz zapamiętać: wyjdź południową bramą pod osłoną nocy. Pamiętaj, koniecznie południową !

No dobrze, dziękuję ci Kurama – uśmiechnął się radośnie

- Nie dziękuj tylko wychodź z tego szpitala, wszystkie twoje rany są już wyleczone dzięki mojej chakrze – poinformował

Dobrze – szybko wstał z łóżka odwijając opatrunki które faktycznie nie były potrzebne gdyż rany zostały zaleczone. Następnie ubrał swoje i tak już zniszczone ubranie i szybko wymknął się z budynku biegnąc w stronę domu. Po drodze nie obyło się oczywiście bez wyzwisk i krzyków, lecz ignorował je jak zawsze. Szybko dotarł do małego mieszkanka, choć bardziej można to było nazwać klitką w której na mieszkanie składał się jeden dość mały pokój oraz mini łazienka. Spakował wszystko co potrzebował do plecaka choć nie było tego wiele. Głównie były to pamiątki oraz nieliczne zwoje które udao mu się zdobyć. Przestudiował je bardzo dokładnie dzięki czemu miał wiedzę jak użyć jutsu, gorzej z praktyką ale wierzył że demon mu pomoże. Następnie rozbił swoją „świnkę skarbonkę” w której przechowywał wszystkie oszczędności. Policzył szybko pieniądze kalkulując na co może sobie pozwolić dochodząc do wniosku, że spokojnie starczy mu na potrzebne ubrania, a nawet zostanie jeszcze sporo. Zostawiając plecak w domu pędem ruszył do pobliskiego sklepu z ubraniami. Ludzie tam pracujący choć niechętnie to zgadzali się sprzedawać blondynowi produkty. Chłopiec za radą demona kupił czarne jeansy oraz koszulkę z pomarańczowym napisem „Fuck Off” na plecach. Dodatkowo zakupił czarną opaskę i półtrampki tego samego koloru. Obładowany jak na dziecko sporą ilością toreb dotarł do domu gdzie postanowił zjeść kolację oraz umyć się po czym przebrał w zakupione rzeczy. Opaskę przewiązał przez głowę co podsumowało jego wygląd. Tak ubrany spokojnie przeczekał do nocy.

- Teraz młody, ruszaj i pożegnaj się z tym miejscem bo prędko znów tutaj nie zawitasz – roześmiał się złowieszczo lis

Tak jest Kurama-sensei ! – krzyknął po czym ruszył. Jak się spodziewał w nocy po wiosce porusza się raczej mała ilość osób jak nie znikoma. Bez problemu dotrał do bramy przy której stała budka strażnicza. Przestraszył się myśląc że jednak mu nie wyjdzie. Po cichutku przemknał się koło niej słysząc jak siedzący w środku strażnicy pochrapują – To są shinobi ?! Co za wstyd !

- Haha ! Dobra robota młokosie ! – pochwalił go – Teraz dalsza część planu, mianowcie oddajesz mi kontrolę nad ciałem.

A-ale … i co potem ?

- Spokojnie, będziesz wszystko widział lecz nie miał władzy nad ciałem, ruszymy biegiem przed siebie w kierunku pewnego miejsca gdzie opowiem ci co dalej – stwierdził

D-dobrze … ufam ci Kurama …

W następnej chwili poczuł jak jego świadomość odpływa na parę sekund w których to z jego brzucha wylewała się pomarańczowa aura. Poczuł moc. Niewyobrażalną moc ! Za jego plecami zafalował wściekle ogon stworzony z chakry która otaczała teraz go całego. Jego włosy nastroszyły się, a zęby przybrały wygląd kłów. Paznokcie również wydłużyły się aby wyglądac niczym pazury. Efektu dopełniały krwisto czerwone oczy z poziomą źrenicą.

- No to ruszamy ! – gdy lis tylko to krzyknął ciało blondyna odbiło się od ziemi aby wskoczyć na pierwszą lepszą gałąź, później na następną i kolejną, tylko po to aby jak najszybciej oddalić się od wioski pełnej tak wielu niemiłych wspomnień:

„Trzy letni blondynek z wielkim uśmiechem na twarzy szedł przez ulicę tylko po to aby zaraz zostać zaatakowanym przez pijanego faceta. Skopany i zostawiony w jakiejś alejce szlochał cicho nie rozumiejąc czemu ktoś mu to zrobił.”

„W wieku trzech lat i pół roku posiadał zwierzątko. Był nim kotek o imieniu Kotaru. Kochał go bo był jego pierwszym przyjacielem. Niestety pewnego dnia gdy wracali sobie razem do domu kot został brutalnie zabity na oczach bitego Naruto.”

„W wieku 4 lat blondyn wiedział już aby unikać ludzi, a zwłaszcza w swoje urodziny. Dokładnie 10 - października gdziekolwiek by się nie pokazał katowany był niczym insekt którego trzeba zniszczyć. Nie tylko przez pijanych, ale także całkowicie przy zmysłach ludzi cieszących się że mogą pobić „demona”.”

„Te wszystkie samotnie spędzone Święta Bożego Narodzenia kiedy widział szczęśliwe rodziny zasiadające do stołów z jedzeniem przygotowanym przez matki, gdy ojcowie opowiadali dzieciom przeróżne historie. On co roku składał modlitwę oraz jadł najlepszy ramen w wiosce, Ichiraku Ramen. Mógł sobie na to pozwolić tylko raz w roku, ale nawet tam czuł się nie swojo przeszkadzając gospodarzowi.”

Teraz to wszystko zostawiał za sobą po to aby zacząć nowe życie, życie z swoim pierwszym przyjacielem Kyuubim no Kitsune …