7.02.2015

Kurai Monogatari Rozdział 1

Ohayo wszystkim, jak podobał się prolog ? Mam nadzieję że dobrze się prezentował na tle całej mojej twórczości, teraz dodaję kolejny rozdział przechodzący już normalnie w fabułę opowiadania. Miłego czytania, zapraszam !

Kurai Monogatari


Szpital Konoha gakure. Budynek niezwykle ważny dla wioski. Codziennie przewija się przez niego mnóstwo shinobi, niektórzy ciężej ranni, a inni mniej. W jednej z sal w łóżku leży młody chłopiec. Wszystko wskazuje na wiek koło 5 lat. Jest nieprzytomny, owinięty od szyi aż po kostki bandażami, które dawno już powinny być zmienione. Nie przeszkadza to jednak pielęgniarkom czy też lekarzom gdyż nie interesuje ich stan blondyna póki może przeżyć. Tak, od dawna patrzą na niego z nienawiścią. Najchętniej już dawno zostawiliby go aby umarł, lecz przy życiu kazał im go trzymać wielmożny Danzo, a jego rozkaz był świętością. Niewykonanie polecenia czy też jakiekolwiek wyrazy buntu były natychmiast tłumione przemocą. Chłopiec lekko poruszył palcami tylko po to aby jego powieki zaczeły drgać po woli unosząc się i ukazując błękit głębszy niż nie jeden ocean. Do jego świadomości szybko dotarły bolesne wspomnienia.
Wracał z cało dobowego treningu modląc się aby nikt go nie zaczepił. Zawsze kończyło się to wizytą w tak bardzo nielubianym szpitalu. Niestety Bóg również nie przychylił się do chłopca. Zmęczony biegnąc zachaczył o jakiś śmieć przewracając się. Ten mały chałas wystarczył aby zauważyła go grupka pijanych chuuninów. Nie miał ani sił, ani szans aby uciec. Bardzo szybko go dopadli ponownie powalając kopnięciem w twarz. Pamiętał jeszcze jak spadł na niego grad ciosów. To w brzuch, to w twarz. Gdy tylko osuwał się na ziemię podnosili go tylko po to aby zadawać kolejne serie niekończących się uderzeń. Wyzywali go i śmiali się wrednie. Obelgi typu „demon” czy też „potwór” nie robiły na nim wrażenia. Przyzwyczaił się. Lecz nie rozumiał czemu mówią „Lisie”, bądź też „to za moją rodzinę gówniarzu!”
Potrząsnął szybko głową aby odegnać od siebie kolejne niemiłe wspomnienia. Odpiął od ręki kroplówkę wiedząc że mogła być zatruta. Przyzwyczaił się już do bólu, lecz go nie cierpił. Ból był jego kochanką jak i nienawiścią. Czemu oni wszyscy mnie nienawidzą ?! krzyczał w głowie Jestem tylko dzieckiem ! Szczerze nienawidził tej wioski. Kiedy dorosnę zemszczę się na nich wszystkich ! Obiecywał to sobie od dawna. Dlatego też trenował cięzko i zbierał pieniądze. Był sierotą. Nienawidzonym przez wszystkich wyrzutkiem. Zbierał wszelkie pieniądze aby spełnić to jedno marzenie: Zniszczyć tą wioskę !

- Chyba wiem jak ci pomóc szczeniaku … - rozbrzmiał głos

Co ? Ktoś tu jest ? – zaczał rozglądać się na wszystkie strony

- Przestań się rozglądać bo wyślą cię do psychiatryka – znów ten sam głos, tak bardzo ciężki, znudzony, a jednocześnie straszny

No pięknie ! Słysze głos w głowie … To pewnie przez te obrażenia – wyjaśniał sobie spokojnie

- Wierz mi lub nie, ale wyleczyłem już wszelkie urazy głowy – odpowiedział

K-kim jesteś …? – zapytał niepewnie

- Faktycznie … jeszcze  o tym nie wiesz – przypomniał sobie nagle

Więc ? – niecierpliwił się

- Jestem Kyuubi no Kitsune, pan wszystkich Biju oraz najpotężniejsze stworzenie chodzące po tym świecie – przedstawił się

Kyuubi ?! – krzyknął w myślach zdziwiony chłopiec – Jak to możliwe ?!

- Zapieczętował mnie twój głupi ojciec – odpowiedział, zdając sobie po chwili sprawę że ma za długi jęzor

Mój ojciec …? Ale przecież ciebie pokonał Yondaime !

- Kombinuj dalej dzieciaku, nie jesteś przecież głupi – zmusił swój pojemnik do intensywnych przemysleń

C-czyli moim ojcem jest … IV HOKAGE ?! – wrzasnął w myślach

- Taa, brawo, zaklaskałbym ale aktualnie nie mam jak – zaśmiał się na swój żart

Huh … K-Kyuubi mogę wiedzieć czemu zaatakowałeś Konohe ?

- Nie nienawidzisz mnie ? – zdziwił się – Przecież to ja zabiłem twojego ojca oraz matkę !

Nie znałem ich lecz zapieczętowali ciebie we mnie co już samo o nich świadczy …  po za tym musiałeś mieć jakis powód … każdy taki ma…

- Może i masz rację – powiedział zdumiony rozumowaniem dziecka – Cały ten atak można zaliczyć do przypadków. Udało mi się, bądź też zostałem uwolniony z mojego wcześniejszego więzienia jakim było ciało twojej matki. Później przez długi czas kontrolowany byłem przez niesławnego Madare Uchihe, następnie gdy twój ojciec uwolnił mnie spod genjutsu zacząłem siać chaos gdyż nienawidze tego miejsca. Zostałem wbrew woli zniewolony i potraktowany jako przedmiot mocy którym mogą rządzić mizerni ludzie !

C-czyli również nienawidzisz tego miejsca ? Cieszę się …

Mina lisa w tym momencie wydawała się przekomiczna – Młody, jestes albo niesamowicie głupi… albo niezwykły… – stwierdził nadal zadziwiony odpowiedzią chłopca – Możesz mi mówić od dziś Kurama, to moje prawdziwe imię !

Kurama ? Dobrze ! Zaprzyjaźnisz się ze mną ?

Teraz wielkiego i przepoteżnego dziewięcioogoniastego zwaliło z nóg – Naprawdę chłopcze, jesteś niemożliwy !

Proszę ! Chcę mieć w końcu kogos bliskiego !

- Czy ja powiedziałem nie ? Więc uspokój się bachorze – prychnął – Mówiłeś coś o zemście na tej wiosce prawda ? – zmienił temat

Tak, możesz mi jakoś pomóc ?

- Oczywiście że tak, lecz wpierw musimy opuścić to pieprzone miejsce – odpowiedział

Ale jak ? Myślisz że wypuszczą zwykłego pięcio latka po za wioskę, w dodatku tu chodzi o mnie !

- Mądre spostrzeżenie, dlatego tez musimy zrobić to potajemnie – wyszczerzył się choć blondyn tego nie widział – Po pierwsze musisz zmienić te twoje głupie ubranie, jako ninja nie możesz wiecznie łazić w niezwykle rzucającym się w oczy pomarańczowym dresie !

No dobrze, więc kupie jakieś czarne ubrania, co dalej ? Przecież szybko mnie złapią …

- Twoim wielkim atutem jest wzrost. Dzięki niemu powinno się udać. Następnie wkraczam ja, lecz tą część planu zdradzę ci później. Najważniejsze dla ciebie priorytety na teraz to kupno ubrań oraz zapamiętać: wyjdź południową bramą pod osłoną nocy. Pamiętaj, koniecznie południową !

No dobrze, dziękuję ci Kurama – uśmiechnął się radośnie

- Nie dziękuj tylko wychodź z tego szpitala, wszystkie twoje rany są już wyleczone dzięki mojej chakrze – poinformował

Dobrze – szybko wstał z łóżka odwijając opatrunki które faktycznie nie były potrzebne gdyż rany zostały zaleczone. Następnie ubrał swoje i tak już zniszczone ubranie i szybko wymknął się z budynku biegnąc w stronę domu. Po drodze nie obyło się oczywiście bez wyzwisk i krzyków, lecz ignorował je jak zawsze. Szybko dotarł do małego mieszkanka, choć bardziej można to było nazwać klitką w której na mieszkanie składał się jeden dość mały pokój oraz mini łazienka. Spakował wszystko co potrzebował do plecaka choć nie było tego wiele. Głównie były to pamiątki oraz nieliczne zwoje które udao mu się zdobyć. Przestudiował je bardzo dokładnie dzięki czemu miał wiedzę jak użyć jutsu, gorzej z praktyką ale wierzył że demon mu pomoże. Następnie rozbił swoją „świnkę skarbonkę” w której przechowywał wszystkie oszczędności. Policzył szybko pieniądze kalkulując na co może sobie pozwolić dochodząc do wniosku, że spokojnie starczy mu na potrzebne ubrania, a nawet zostanie jeszcze sporo. Zostawiając plecak w domu pędem ruszył do pobliskiego sklepu z ubraniami. Ludzie tam pracujący choć niechętnie to zgadzali się sprzedawać blondynowi produkty. Chłopiec za radą demona kupił czarne jeansy oraz koszulkę z pomarańczowym napisem „Fuck Off” na plecach. Dodatkowo zakupił czarną opaskę i półtrampki tego samego koloru. Obładowany jak na dziecko sporą ilością toreb dotarł do domu gdzie postanowił zjeść kolację oraz umyć się po czym przebrał w zakupione rzeczy. Opaskę przewiązał przez głowę co podsumowało jego wygląd. Tak ubrany spokojnie przeczekał do nocy.

- Teraz młody, ruszaj i pożegnaj się z tym miejscem bo prędko znów tutaj nie zawitasz – roześmiał się złowieszczo lis

Tak jest Kurama-sensei ! – krzyknął po czym ruszył. Jak się spodziewał w nocy po wiosce porusza się raczej mała ilość osób jak nie znikoma. Bez problemu dotrał do bramy przy której stała budka strażnicza. Przestraszył się myśląc że jednak mu nie wyjdzie. Po cichutku przemknał się koło niej słysząc jak siedzący w środku strażnicy pochrapują – To są shinobi ?! Co za wstyd !

- Haha ! Dobra robota młokosie ! – pochwalił go – Teraz dalsza część planu, mianowcie oddajesz mi kontrolę nad ciałem.

A-ale … i co potem ?

- Spokojnie, będziesz wszystko widział lecz nie miał władzy nad ciałem, ruszymy biegiem przed siebie w kierunku pewnego miejsca gdzie opowiem ci co dalej – stwierdził

D-dobrze … ufam ci Kurama …

W następnej chwili poczuł jak jego świadomość odpływa na parę sekund w których to z jego brzucha wylewała się pomarańczowa aura. Poczuł moc. Niewyobrażalną moc ! Za jego plecami zafalował wściekle ogon stworzony z chakry która otaczała teraz go całego. Jego włosy nastroszyły się, a zęby przybrały wygląd kłów. Paznokcie również wydłużyły się aby wyglądac niczym pazury. Efektu dopełniały krwisto czerwone oczy z poziomą źrenicą.

- No to ruszamy ! – gdy lis tylko to krzyknął ciało blondyna odbiło się od ziemi aby wskoczyć na pierwszą lepszą gałąź, później na następną i kolejną, tylko po to aby jak najszybciej oddalić się od wioski pełnej tak wielu niemiłych wspomnień:

„Trzy letni blondynek z wielkim uśmiechem na twarzy szedł przez ulicę tylko po to aby zaraz zostać zaatakowanym przez pijanego faceta. Skopany i zostawiony w jakiejś alejce szlochał cicho nie rozumiejąc czemu ktoś mu to zrobił.”

„W wieku trzech lat i pół roku posiadał zwierzątko. Był nim kotek o imieniu Kotaru. Kochał go bo był jego pierwszym przyjacielem. Niestety pewnego dnia gdy wracali sobie razem do domu kot został brutalnie zabity na oczach bitego Naruto.”

„W wieku 4 lat blondyn wiedział już aby unikać ludzi, a zwłaszcza w swoje urodziny. Dokładnie 10 - października gdziekolwiek by się nie pokazał katowany był niczym insekt którego trzeba zniszczyć. Nie tylko przez pijanych, ale także całkowicie przy zmysłach ludzi cieszących się że mogą pobić „demona”.”

„Te wszystkie samotnie spędzone Święta Bożego Narodzenia kiedy widział szczęśliwe rodziny zasiadające do stołów z jedzeniem przygotowanym przez matki, gdy ojcowie opowiadali dzieciom przeróżne historie. On co roku składał modlitwę oraz jadł najlepszy ramen w wiosce, Ichiraku Ramen. Mógł sobie na to pozwolić tylko raz w roku, ale nawet tam czuł się nie swojo przeszkadzając gospodarzowi.”

Teraz to wszystko zostawiał za sobą po to aby zacząć nowe życie, życie z swoim pierwszym przyjacielem Kyuubim no Kitsune …

7 komentarzy:

  1. Ciekawie się zapowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutna ta notka, ale nie jest zła. Jest świetnie napisana. Chociaż nie lubię starego pryka(czyt. Danzo) to fajnie, że pozwolił żyć Naruto. Z egoistycznych powodów, ale jednak. Gdzie Kurama kieruje Naruto?
    Domi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezła notka, choć lekko zawiódł mnie ten strój Naruto :D (taki za mało praktyczny).
    Szybko się zaprzyjaźnił z Kuramą, a wizja zniszczenia Konohy jest dość ciekawa. ^^
    Cóż... pozostaje czekać na następny rozdział.
    A w międzyczasie zapraszam do siebie http://prawda-zrodzona-z-mroku.blogspot.com/2015/02/rozdzia-11.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja: Jak już ci mówiłem, notka jest lepsza niż w... Hmm... Wersji Yang opowiadania xD
    Naru: Zgodzę z z Wilkiem... Ten strój jest za mało praktyczny.
    Ja: Cóż... Dla mnie noszenie jeansów jest niepraktyczne i nie wygodne... A dla shinobi może być jeszcze bardziej, biorąc pod uwagę że oni skaczą po drzewach i się leją.
    Fuu: Co do historii... Nieźle... Chociaż trochę nie pasują mi tu Święta Bożego Narodzenia, w końcu Naru jest wzorowane na Azji... Ale co tam xD
    Ja: No i na razie wszystko jest w miarę dobrze napisane (parę błędów było, ale przy tym to ja jestem pedantem xD).
    Naru: No... To już choroba...
    Ja: Cicho! No... To ja mogę ci jedynie życzyć weny i czekać do kolejnej soboty... Eh...
    Sayo

    OdpowiedzUsuń
  6. No całkiem nie źle Ci to wyszło. Nie ma jakichś rażących błędow. Cała historia ciekawe się zaczyna. Zniszczenie Konohy, przyjaźń z Kuramą... Może być nie źle :D
    Czekam na next i weny!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    o tak Naruto w końcu opuścił wioskę, Kyuubi się odezwał i zostali przyjaciółmi...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń