Kurai Monogatari
Szpital Konoha gakure. Budynek niezwykle ważny dla wioski.
Codziennie przewija się przez niego mnóstwo shinobi, niektórzy ciężej ranni, a
inni mniej. W jednej z sal w łóżku leży młody chłopiec. Wszystko wskazuje na
wiek koło 5 lat. Jest nieprzytomny, owinięty od szyi aż po kostki bandażami,
które dawno już powinny być zmienione. Nie przeszkadza to jednak pielęgniarkom
czy też lekarzom gdyż nie interesuje ich stan blondyna póki może przeżyć. Tak,
od dawna patrzą na niego z nienawiścią. Najchętniej już dawno zostawiliby go
aby umarł, lecz przy życiu kazał im go trzymać wielmożny Danzo, a jego rozkaz
był świętością. Niewykonanie polecenia czy też jakiekolwiek wyrazy buntu były
natychmiast tłumione przemocą. Chłopiec lekko poruszył palcami tylko po to aby
jego powieki zaczeły drgać po woli unosząc się i ukazując błękit głębszy niż
nie jeden ocean. Do jego świadomości szybko dotarły bolesne wspomnienia.
Wracał z cało dobowego treningu modląc się aby nikt go nie
zaczepił. Zawsze kończyło się to wizytą w tak bardzo nielubianym szpitalu. Niestety
Bóg również nie przychylił się do chłopca. Zmęczony biegnąc zachaczył o jakiś
śmieć przewracając się. Ten mały chałas wystarczył aby zauważyła go grupka
pijanych chuuninów. Nie miał ani sił, ani szans aby uciec. Bardzo szybko go
dopadli ponownie powalając kopnięciem w twarz. Pamiętał jeszcze jak spadł na
niego grad ciosów. To w brzuch, to w twarz. Gdy tylko osuwał się na ziemię
podnosili go tylko po to aby zadawać kolejne serie niekończących się uderzeń.
Wyzywali go i śmiali się wrednie. Obelgi typu „demon” czy też „potwór” nie
robiły na nim wrażenia. Przyzwyczaił się. Lecz nie rozumiał czemu mówią
„Lisie”, bądź też „to za moją rodzinę gówniarzu!”
Potrząsnął szybko głową aby odegnać od siebie kolejne
niemiłe wspomnienia. Odpiął od ręki kroplówkę wiedząc że mogła być zatruta.
Przyzwyczaił się już do bólu, lecz go nie cierpił. Ból był jego kochanką jak i
nienawiścią. Czemu oni wszyscy mnie
nienawidzą ?! krzyczał w głowie Jestem
tylko dzieckiem ! Szczerze nienawidził tej wioski. Kiedy dorosnę zemszczę się na nich wszystkich ! Obiecywał to sobie
od dawna. Dlatego też trenował cięzko i zbierał pieniądze. Był sierotą.
Nienawidzonym przez wszystkich wyrzutkiem. Zbierał wszelkie pieniądze aby
spełnić to jedno marzenie: Zniszczyć tą
wioskę !
- Chyba wiem jak ci pomóc szczeniaku
… - rozbrzmiał głos
Co ? Ktoś tu jest ? –
zaczał rozglądać się na wszystkie strony
- Przestań się rozglądać bo wyślą
cię do psychiatryka – znów ten sam głos, tak bardzo ciężki, znudzony, a
jednocześnie straszny
No pięknie ! Słysze
głos w głowie … To pewnie przez te obrażenia – wyjaśniał sobie spokojnie
- Wierz mi lub nie, ale wyleczyłem
już wszelkie urazy głowy – odpowiedział
K-kim jesteś …? –
zapytał niepewnie
- Faktycznie … jeszcze o tym nie wiesz – przypomniał sobie nagle
Więc ? – niecierpliwił
się
- Jestem Kyuubi no Kitsune, pan
wszystkich Biju oraz najpotężniejsze stworzenie chodzące po tym świecie –
przedstawił się
Kyuubi ?! – krzyknął w
myślach zdziwiony chłopiec – Jak to możliwe ?!
- Zapieczętował mnie twój głupi
ojciec – odpowiedział, zdając sobie po chwili sprawę że ma za długi jęzor
Mój ojciec …? Ale
przecież ciebie pokonał Yondaime !
- Kombinuj dalej dzieciaku, nie
jesteś przecież głupi – zmusił swój pojemnik do intensywnych przemysleń
C-czyli moim ojcem
jest … IV HOKAGE ?! – wrzasnął w myślach
- Taa, brawo, zaklaskałbym ale
aktualnie nie mam jak – zaśmiał się na swój żart
Huh … K-Kyuubi mogę
wiedzieć czemu zaatakowałeś Konohe ?
- Nie nienawidzisz mnie ? – zdziwił
się – Przecież to ja zabiłem twojego ojca oraz matkę !
Nie znałem ich lecz
zapieczętowali ciebie we mnie co już samo o nich świadczy … po za tym musiałeś mieć jakis powód … każdy
taki ma…
- Może i masz rację – powiedział
zdumiony rozumowaniem dziecka – Cały ten atak można zaliczyć do przypadków. Udało
mi się, bądź też zostałem uwolniony z mojego wcześniejszego więzienia jakim
było ciało twojej matki. Później przez długi czas kontrolowany byłem przez
niesławnego Madare Uchihe, następnie gdy twój ojciec uwolnił mnie spod genjutsu
zacząłem siać chaos gdyż nienawidze tego miejsca. Zostałem wbrew woli
zniewolony i potraktowany jako przedmiot mocy którym mogą rządzić mizerni
ludzie !
C-czyli również
nienawidzisz tego miejsca ? Cieszę się …
Mina lisa w tym momencie wydawała
się przekomiczna – Młody, jestes albo niesamowicie głupi… albo niezwykły… –
stwierdził nadal zadziwiony odpowiedzią chłopca – Możesz mi mówić od dziś
Kurama, to moje prawdziwe imię !
Kurama ? Dobrze !
Zaprzyjaźnisz się ze mną ?
Teraz wielkiego i przepoteżnego
dziewięcioogoniastego zwaliło z nóg – Naprawdę chłopcze, jesteś niemożliwy !
Proszę ! Chcę mieć w
końcu kogos bliskiego !
- Czy ja powiedziałem nie ? Więc
uspokój się bachorze – prychnął – Mówiłeś coś o zemście na tej wiosce prawda ?
– zmienił temat
Tak, możesz mi jakoś
pomóc ?
- Oczywiście że tak, lecz wpierw
musimy opuścić to pieprzone miejsce – odpowiedział
Ale jak ? Myślisz że
wypuszczą zwykłego pięcio latka po za wioskę, w dodatku tu chodzi o mnie !
- Mądre spostrzeżenie, dlatego tez
musimy zrobić to potajemnie – wyszczerzył się choć blondyn tego nie widział –
Po pierwsze musisz zmienić te twoje głupie ubranie, jako ninja nie możesz
wiecznie łazić w niezwykle rzucającym się w oczy pomarańczowym dresie !
No dobrze, więc kupie
jakieś czarne ubrania, co dalej ? Przecież szybko mnie złapią …
- Twoim wielkim atutem jest wzrost.
Dzięki niemu powinno się udać. Następnie wkraczam ja, lecz tą część planu
zdradzę ci później. Najważniejsze dla ciebie priorytety na teraz to kupno ubrań
oraz zapamiętać: wyjdź południową bramą pod osłoną nocy. Pamiętaj, koniecznie
południową !
No dobrze, dziękuję ci
Kurama – uśmiechnął się radośnie
- Nie dziękuj tylko wychodź z tego
szpitala, wszystkie twoje rany są już wyleczone dzięki mojej chakrze –
poinformował
Dobrze – szybko
wstał z łóżka odwijając opatrunki które faktycznie nie były potrzebne gdyż rany
zostały zaleczone. Następnie ubrał swoje i tak już zniszczone ubranie i szybko
wymknął się z budynku biegnąc w stronę domu. Po drodze nie obyło się oczywiście
bez wyzwisk i krzyków, lecz ignorował je jak zawsze. Szybko dotarł do małego
mieszkanka, choć bardziej można to było nazwać klitką w której na mieszkanie
składał się jeden dość mały pokój oraz mini łazienka. Spakował wszystko co
potrzebował do plecaka choć nie było tego wiele. Głównie były to pamiątki oraz
nieliczne zwoje które udao mu się zdobyć. Przestudiował je bardzo dokładnie
dzięki czemu miał wiedzę jak użyć jutsu, gorzej z praktyką ale wierzył że demon
mu pomoże. Następnie rozbił swoją „świnkę skarbonkę” w której przechowywał
wszystkie oszczędności. Policzył szybko pieniądze kalkulując na co może sobie
pozwolić dochodząc do wniosku, że spokojnie starczy mu na potrzebne ubrania, a
nawet zostanie jeszcze sporo. Zostawiając plecak w domu pędem ruszył do
pobliskiego sklepu z ubraniami. Ludzie tam pracujący choć niechętnie to
zgadzali się sprzedawać blondynowi produkty. Chłopiec za radą demona kupił
czarne jeansy oraz koszulkę z pomarańczowym napisem „Fuck Off” na plecach. Dodatkowo
zakupił czarną opaskę i półtrampki tego samego koloru. Obładowany jak na
dziecko sporą ilością toreb dotarł do domu gdzie postanowił zjeść kolację oraz
umyć się po czym przebrał w zakupione rzeczy. Opaskę przewiązał przez głowę co
podsumowało jego wygląd. Tak ubrany spokojnie przeczekał do nocy.
- Teraz młody, ruszaj i pożegnaj się
z tym miejscem bo prędko znów tutaj nie zawitasz – roześmiał się złowieszczo
lis
Tak jest Kurama-sensei
! – krzyknął po czym ruszył. Jak się spodziewał w nocy po wiosce porusza
się raczej mała ilość osób jak nie znikoma. Bez problemu dotrał do bramy przy
której stała budka strażnicza. Przestraszył się myśląc że jednak mu nie
wyjdzie. Po cichutku przemknał się koło niej słysząc jak siedzący w środku
strażnicy pochrapują – To są shinobi ?!
Co za wstyd !
- Haha ! Dobra robota młokosie ! –
pochwalił go – Teraz dalsza część planu, mianowcie oddajesz mi kontrolę nad
ciałem.
A-ale … i co potem ?
- Spokojnie, będziesz wszystko widział
lecz nie miał władzy nad ciałem, ruszymy biegiem przed siebie w kierunku
pewnego miejsca gdzie opowiem ci co dalej – stwierdził
D-dobrze … ufam ci
Kurama …
W następnej chwili poczuł jak jego świadomość odpływa na
parę sekund w których to z jego brzucha wylewała się pomarańczowa aura. Poczuł
moc. Niewyobrażalną moc ! Za jego plecami zafalował wściekle ogon stworzony z
chakry która otaczała teraz go całego. Jego włosy nastroszyły się, a zęby
przybrały wygląd kłów. Paznokcie również wydłużyły się aby wyglądac niczym
pazury. Efektu dopełniały krwisto czerwone oczy z poziomą źrenicą.
- No to ruszamy ! – gdy lis tylko to
krzyknął ciało blondyna odbiło się od ziemi aby wskoczyć na pierwszą lepszą
gałąź, później na następną i kolejną, tylko po to aby jak najszybciej oddalić
się od wioski pełnej tak wielu niemiłych wspomnień:
„Trzy letni blondynek z wielkim uśmiechem na twarzy szedł
przez ulicę tylko po to aby zaraz zostać zaatakowanym przez pijanego faceta.
Skopany i zostawiony w jakiejś alejce szlochał cicho nie rozumiejąc czemu ktoś
mu to zrobił.”
„W wieku trzech lat i pół roku posiadał zwierzątko. Był
nim kotek o imieniu Kotaru. Kochał go bo był jego pierwszym przyjacielem.
Niestety pewnego dnia gdy wracali sobie razem do domu kot został brutalnie
zabity na oczach bitego Naruto.”
„W wieku 4 lat blondyn wiedział już aby unikać ludzi, a
zwłaszcza w swoje urodziny. Dokładnie 10 - października gdziekolwiek by się nie
pokazał katowany był niczym insekt którego trzeba zniszczyć. Nie tylko przez
pijanych, ale także całkowicie przy zmysłach ludzi cieszących się że mogą pobić
„demona”.”
„Te wszystkie samotnie spędzone Święta Bożego Narodzenia
kiedy widział szczęśliwe rodziny zasiadające do stołów z jedzeniem
przygotowanym przez matki, gdy ojcowie opowiadali dzieciom przeróżne historie.
On co roku składał modlitwę oraz jadł najlepszy ramen w wiosce, Ichiraku Ramen.
Mógł sobie na to pozwolić tylko raz w roku, ale nawet tam czuł się nie swojo
przeszkadzając gospodarzowi.”
Teraz to wszystko zostawiał za sobą po to aby zacząć nowe
życie, życie z swoim pierwszym przyjacielem Kyuubim no Kitsune …
Ciekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńSmutna ta notka, ale nie jest zła. Jest świetnie napisana. Chociaż nie lubię starego pryka(czyt. Danzo) to fajnie, że pozwolił żyć Naruto. Z egoistycznych powodów, ale jednak. Gdzie Kurama kieruje Naruto?
OdpowiedzUsuńDomi.
Niezła notka, choć lekko zawiódł mnie ten strój Naruto :D (taki za mało praktyczny).
OdpowiedzUsuńSzybko się zaprzyjaźnił z Kuramą, a wizja zniszczenia Konohy jest dość ciekawa. ^^
Cóż... pozostaje czekać na następny rozdział.
A w międzyczasie zapraszam do siebie http://prawda-zrodzona-z-mroku.blogspot.com/2015/02/rozdzia-11.html
Zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńJa: Jak już ci mówiłem, notka jest lepsza niż w... Hmm... Wersji Yang opowiadania xD
OdpowiedzUsuńNaru: Zgodzę z z Wilkiem... Ten strój jest za mało praktyczny.
Ja: Cóż... Dla mnie noszenie jeansów jest niepraktyczne i nie wygodne... A dla shinobi może być jeszcze bardziej, biorąc pod uwagę że oni skaczą po drzewach i się leją.
Fuu: Co do historii... Nieźle... Chociaż trochę nie pasują mi tu Święta Bożego Narodzenia, w końcu Naru jest wzorowane na Azji... Ale co tam xD
Ja: No i na razie wszystko jest w miarę dobrze napisane (parę błędów było, ale przy tym to ja jestem pedantem xD).
Naru: No... To już choroba...
Ja: Cicho! No... To ja mogę ci jedynie życzyć weny i czekać do kolejnej soboty... Eh...
Sayo
No całkiem nie źle Ci to wyszło. Nie ma jakichś rażących błędow. Cała historia ciekawe się zaczyna. Zniszczenie Konohy, przyjaźń z Kuramą... Może być nie źle :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next i weny!!
Pozdrawiam
Witam,
OdpowiedzUsuńo tak Naruto w końcu opuścił wioskę, Kyuubi się odezwał i zostali przyjaciółmi...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia